co chwilę każdą dnia najmniejszą
jak rysę w szkle nacisnąć umiał
by pękło serce w zimnym mroku
pomału z żalem się oswajasz
żyjecie obaj razem w zgodzie
wszak na bruk żalu nie wyrzucisz
on przecież częścią ciebie
i znów instrument w duszy dźwięczy
na nowo stroisz wszystkie tony
bo przecież wiedzieć nikt nie musi
żeś ty fortepian naprawiony