zwieńczeniem okna wyznajesz deszcz
w ulotnych myślach
obmywając noce z braku snu
wczoraj i dziś rozmyte kąty
w porcelanowym istnieniu
udają miłość prognozując krople
na żaluzjach odsłoniętych do połowy
dalej zamglony horyzont
z widokiem na perspektywy
nowa twarz
wpisana w pejzaż pożegnań bo tak trzeba
spragniony wilgoci łapię resztki
ulotnych myśli
obmywam dni z absurdu