wzrok trzeżwieje z czerwonej poświaty
twarz twoją dostrzegam na moment
zadowoloną takim stanem rzeczy
przywiódł cię zapach braku modlitwy
i rąk niezłożonych w amen
węszysz tak odwiecznie
dekady trzaskają pod twoim żarem
nie widzę w tobie kozła
ani guseł ze złych starych czasów
dziś masz smak i dżentelmena maniery
a na grzbiecie garnitur uszyty na miarę
na neonowy lep wielkiego miasta
łapiesz dusze straceńców naiwnych
upychasz wojnę w kieszenie
tych co w miłości zastygli
ale moją porażkę okupisz sromotnie
połamiesz zęby na sercu upartym
bo brak gestu w pacierzu nie jest zaproszeniem
to tylko sposób nagonki na zwierzę
i wiedz jeszcze jedno
każdy dzień rodzi więcej mnie podobnych
bo dziś moje imię legion
a przeciw tobie barykada z kości