jeszcze pełną pasji
namiętną o zmysłach bez granic
skrywając skarby
skąpy podkoszulek działał na wyobraźnię
nie mogłem w nocy spokojnie spać
poszarpane wytarte dżinsy
na nogach martensy na przekór matce
piekielna
pomiędzy ziemią a niebem
udowadniałaś światu niezależność
zwariowana z niesforną grzywką
zbierałaś pocztówki z jamesem deanem
a z twoich ust pokusa wzbijała ptakami
uwielbiając spacery po horyzont
nad stawem łabędzie karmiłaś uśmiechem
to właśnie tam
zrobiliśmy pierwszy krok w nieskończoność
budując schody do nieba
kiedy słowo stało się ciałem
minęły lata a czas nadal się nie liczy
miłość puka kolejny raz
nie zmieniłaś się