osadzony na skali szarości
zapina barwy na ostatni guzik
sprowadzając życie do roli manekina
dopasowany do sylwetki
powszedniością codzienności ściera skórę
aż do krwi
czas zamieniając w dzień świstaka
obraz poetki
maluje tam gdzie kończą się białe kołnierzyki
a zaczyna sen o miłości