Paranoja...
Nie lubię jak wszystko mówi
Znieść nie mogę
Chcę znów rano szukać odpowiedniego ubrania
w pośpiechu
Zemrzyj durna wyobraźnio!
Pozwól wiatru na milczenie
Pozwól słowa ciąć w połowie
Stop!
Tym głosom w mojej głowie!
Stać pomiędzy niczym.
Zostawiony na zewnątrz
Czerstwy jak chleb
Twardy!
Zdrowszy...
Coś nie smakowane
Nie boli i nie wciąga
tak bardzo
Coś ugryzione
brakuje i przyciąga
tak bardzo
O bezduszna czułości
najgorzej z tobą wieczorami
przed snem
odwróconymi plecami
Zaraz, chwila, jakiś obraz
Ludzie jak nie do poznania
Marsz uśmiechów już od rana
Nikt nie kłamie nikt nie tchórzy
Życia tutaj nic nie nuży
I nikt od niego nie ucieka?!
Serce wali, mózg głupieje
Jezu drogi co się dzieje?
Chwila ciszy, dłuższa chwila
nagle jakby się zdziwiłem?
Puk puk skromnie w drzwi pokoju
I się nagle obudziłem...
Wkładam pierwsze lepsze spodnie
Siódma rano,
wciąż samotnie...