Dzień który miną, zaczął coś nowego i skończyć nie chce?
Wokoło rozlega się świat, taki zwyczajny, jakiś taki zwykły, nad którym już nikt się nie zastanawia. Czasem ktoś tylko zapłacze, ale nie zmienia tym nic, jak by dla zabicia czasu to czynił.
O czasie lepiej nie mówić, bo to całkiem inna tragikomedia.
A więc ten dzień. Przychodzi niespodziewanie, jak sen, który rzadko kiedy zapamiętać, a rzadziej jeszcze pojąć można. W ten właśnie dzień, cisza trwa, ale jakby w tych samych decybelach co inne podobne, na pierwszy rzut oka, dni trwają. Jak to wyjaśnić? Nie wiem. Ktoś jakby jest ze mną, w tym dniu, ale całkiem wstydliwy, niewidoczny i niezidentyfikowany. Dlatego nadziwić się nie mogę, dlaczego jestem wtedy samotny, w tym towarzystwie nieokreślonym. Dążąc do celu, potykać mi się zdarza, o wszelkiej maści jaskrawości, których nie dostrzegam. To nadaje uroku, ale i zmęczenia, dla tak zwykłej istoty jaką jestem. Oby sił starczyło.