W bezczasie rutyny ludzkich spraw
Malutkie palce , malutki dłonie
Głód dotyku w matczynych ramionach
Głód oczu, krzyk zmysłów dziecka
Świat stroszy się do nas jak paw
Zaczyna się tlić płomyczek życia
W miłość bicia dwu serc znamionach
Nim się obejrzymy za siebie
W sekundzie nici egzystencji
Już nas nie ma
Wchodzimy w krwiobieg jasnych gwiazd
W bezmiarze nieskończoności dwóch nagich ciał
Prawdziwy jest w nas ból stworzenia
W niebycie straconych szans
Co nie ma nigdy dna
Pamiętaj o tym człowieku zawsze już
Nim śmierć echem bólu
Wbije ci nóż w serce tuż tuż
Dorastamy w rytm pnączy pajęczyny myśli
Wśród śpiewu miłości ludzi dusz
W dni bezgłosie gaśnie uśmiech nasz
Na drzewach życia ślepej ludzkiej morza wiary
W zaciszu krzyku samotności po kryjomu
Zakończymy nas ziemski żywot tuż tuż
Lecz odnajdź swe miejsce w ziarnie opłatka wiary
Niech przy tobie będzie bliski nim będziesz stary