Z przepaści tęsknoty za czułością
Z otchłani niebytu co nie ma dna
Podniosę cie ramieniem z miłością
Choćbyś nagle zwątpiła w naszej przyszłości dni
Choćbyś zamknęła się w skorupie samotności
Nie pozwolę w cień załamania upaść ci
Dźwignę twą duszę dotykiem czułości
Oczami nadziei widzę jasny zmierzch
Poprzez prawdę niezłomny dobra oręż
Kształtuje ostre rysy nagich drzew
Przecina zasłonę strachu odwagi krzew
Nie chcę od życia na mej drodze tylko róż
Nie oczekuje braku kłód pecha pod nogami
Niech łańcuchy tęsknoty mej pękną już
Chcę nieść miłości sztandar
Zalewając się szczęścia łzami
Nie masz czasu na miłość w blasku świec
Zapomniałaś już co to dobry sen
W wyścigu szczurów nieustannie musisz biec
Obronię cię
Tarczą mej miłości
Odegnam przed życiem lęk
Nie będziesz sama żyć ze strachem o lepsze jutro
Pomogę ci się wspiąć na wyższe szczęścia piętro
Nie zaśniesz w marazmie samotności
Pozwolę ci poczuć żar mej czułości
Nie wymarzę obrazu twego z mapy serca
Choć czasem wbijesz mi w nie nóż
Choć może nigdy nie będziemy razem
Zachowam cie we wspomnieniach
Na zawsze już
Będę twoim najlepszym przyjacielem
Ze wszystkim możesz do mnie przyjść
Otulę cie silnym mym ramieniem
I powiem
Będzie dobrze zawsze już
Pragnę by w sekundzie mojej egzystencji
Byś czułą się na chwilę jak w niebie
Bo kocham i nie zapomnę
Nigdy ciebie