mojej miłości
w ogniu codziennych przeciwności
rutyny
codzienności
sprowadź monsunowy deszcz
by ugasić naszych uczuć dreszcz
poruszaj łanami zbóż
przecinaj fale uniesienia
niczym najostrzejszy nóż
tchnij w moje życie oddech od świata zakłamanego
pomóż mi znaleźć w mym życiu jakiś ukryty talent
niczym nieoszlifowany diament
coś niematerialnego
wartościowego
ty mój świadek koronny
rozdania kart
pod ciążącym brzemieniem naszych zmartwień
w ogniu ludzkich słabości
zrzuć ze mnie zasłonę samotności
określ ramy żołnierzy Twej duszy
pozwól wejść
otworzyć drzwi
niech lód się skruszy
powoli
spokojnie
odnajdźmy w sobie to co najlepsze
z domieszką ludzkich wad, trosk nałogów
w bezmiarze istnienia
bezczasie egzystencji
na wszystkich ścieżkach życia
niech jak najmniej nas czeka rozczarowań
goryczy do wypicia
świat niczym pudełko niespodzianek
dobrych i złych zdarzeń
spełnionych i niedoścignionych snów
pragnień
marzeń
oby jak najwięcej nam się udało zdziałać
tu na ziemi
niech każde z nas siebie nawzajem szanuje
kocha
ceni
przez linie egzystencji naszego żywota
unikając uderzenia nieszczęść
z siłą Hefajstosowego młota
gdy mówię że Cię kocham
nigdy nie żartuje
nie zapomnij po ostatni nasz dzień
co do Ciebie moja gołąbeczko czuje