W chaosie burz pędzącego huraganu życia
Trzymając nić bezmiaru tęsknoty ludzkiego serca
Wśród ślepoty bezgłośnych uczuć chwil ukłucia
Ludzkie serce broczy krwią utkaną z fałszu życzliwości
W teatrze masek zakładanych z krzykiem oczu diabła
Brak bezinteresownej pomocy z serca lekkości
Upodlona czasem twarz sumienia zmarszczką zbladła
Antidotum na to bez czucie samotnych ludzkich twarzy
Płynących w astralnej podróży bezbronnych dwóch ciał
To bezgraniczna czysta miłość co mi się nocą marzy
Utkana nicią szacunku, szczerości tego bym tylko chciał