pierwszy krzyk, pierwsze spojrzenie, ciepłe matczyne oczy.
Jeszcze nie umiem chodzić , lecz już marzę o świętym Gralu
śnię o własnej rodzinie, dzieciach , o pięknej dziewczynie.
Potem przychodzi młodość pełna buntu i niepowodzeń
Pierwsza miłość rozczarowania, szukam bezpiecznej przystani.
Znów dałem się oszukać, utonąłem w czeluści złudzeń,
lecz dalej biegnie za szczęściem mimo że czas wciąż goni.
Przychodzi wiek dojrzały przesiąknięty stabilizacji udręką,
Siedzi obok mnie w fotelu mój wyśniony ideał piękności.
Czuje wewnątrz , że czas ucieka a ja cierpię nieludzkie męki,
Przemija żarem płonąca miłość w przedsionku starości.
Kończę swój bieg ku mrocznej śmierci otchłani,
zapominam wciąż gdzie położyłem zżółkłe okulary.
Mówię sam do siebie zbierając wesoło grzyby,
coraz słabszy i schorowany jestem już stary.