ojciec wraca z podróży, gdzie bagnetów ostrza
kordony jak morze, patrzą ludzie błędni
czekając na oddech, na radości rozstrzał
nawet chory chłopiec będzie uzdrowiony
dzisiaj nie pada deszcz, ucieka przez burze
dzięki bohaterom żal unicestwiony
z miłością słońca zaścielą się róże
wielu trzeba pogrzebać, nikt ofiar nie zliczy
jak długo będzie świat, tak długo bądź czujny
nikt z nas nie zdoła wypić tej goryczy
jedynie polegli ujrzą koniec wojny
będziemy waleczni spełniając nasze sny
granice naszego państwa, ci co za nie giną
opadnie milczenie, tak jak odejdą łzy
będziemy pamiętać o Monte Cassino