spowodowane umysłem szaleńca
niedyspozycją nocy dialog wewnętrzny
nietuzinkowa symfonia koszmaru
uciekam w myśli których sam się boję
po lewej stornie pustka
łóżko jak makiem zasiał po prawej
rzeka niczym muzyka
zdradliwa zaprasza do tańca
jedynie na stole pełnym od zdjęcia
pomiędzy progami zatrzęsień
suszą się żonkile
z niezapomnianym epitafium spojrzenia
perylizacja jesieni przebiegła pomyślnie
tylko nad majem
zawisły moje piękne
w perspektywie wiosenny poranek
schowałem portfel parząc się o kawę
nie lubię ciszy
rozważam czerwoną szminkę
ta której ubywa nie nosi tego koloru