niebajka o rybaku i złotej
przestrzenie w moich snach
pachną rybą
ziemia przejściem w czas apokalipsy
nie daje spać
kiedy niebo zuchwałe nad głową
autotworzy można by rzec
cichociemne z ramionami ku górze
gwiazdy ćmy i motyle
tyle z tego
wszystkiego taniec cyganów na wysypisku
trzy strofy o herbacie
kwaśnym mlekiem rozlanym
i pijemy za zdrowie bo tak lepiej
savoir vivre napromieniowanych
do deszczu nie jest przecież tak daleko
wykreślanki plam na słońcu
a wszystko zależy od tego czy kogoś
obchodzę do za i przeciw
słdkiego miłego trochę mi zabrakło
tym razem od studni
dudni z piany pysk
a całość na własny użytek
wersami na oko
jak liczność czasu który uczy pogody
na ubitej poniewczasie
bajka rybaka o złotej