niepotrzebną galerią suchych gałęzi
nie zostawiam sobie na pamiątkę
zaczynam dotykać palcami
ognia dłonie wędrują twoja skóra
płonie
zwierzątko
mówisz
dla kontrastu chwili
niewyimaginowany
opracowuję plan na teraźniejszość
przyszłość
przełamuj mnie dalej
a przy twoim stole
zapełnię wszystkie miejsca
od zmierzchu
po pocałunek o świcie