ciszy zapomnienia
odbicia gwiazd
po drugiej stronie
tęczy
szukałem
wiatr zawiał
ucichło echo
szum fal
skowyt głosu
mego
nie czuję
nie słyszę
jedynie te kręgi
na tafli lustrzanej
pęknięte
czasem zamazane
łkają żałosnym
akordem
a miałem być ciszą
łagodzącą twój ból
miałem być
twoim ukojeniem
zapomnieniem chwil złych
jestem zgaszonym światłem
przydrożnej latarni
jestem mrokiem
zapomnianym z czasem
i pustką
lecz pustki nie ma
bo zawsze jest coś
do
ocalenia
więc idę
tam gdzie wiatr
na strunach żałośnie gra
tam jest czas
mój czas
by powstać mógł
ktoś
/Gmatrix/