balkonowe rozważania
papieros nie pochrapuje
tylko kółka puszczane trochę cynicznie
mówią wszystko
wymyślanki
wzajemnych pożądań
prognozy pogody
o świcie zapach po deszczu
uliczkami zmysłów
przysparzający istoty spełnienia
dosłownie pragnienia
siedzisz w fotelu jak niby nigdy
nic
gotowa na gest
natłok myśli
przelewam językiem ognia
kominkowe pocałunki
całe w gwiazdach
które zeszły do wodopoju
bierzesz prysznic
twoje piersi myję pieszczotą
stojącymi brodawkami mówię kochanie
bez umiaru i nie łap mnie za słówka
złap za
niepojęte pierwszeństwo natury
bądź mi teraz i tutaj
pomostem odbicia łączącym brzegi
w uczuciach obłędu
apoteozą szeptów
westchnień wynagrodzeniem
flecistką zasłuchaną
melodią wspólnych potrzeb
wygrywając mi pierwszeństwo
chcę ci to wszystko powiedzieć
zbudować dom na małej wyspie
z oknem na ciało
by tak dusić się w tobie że aż słów zabraknie
po beskid