patrząc w okno szukałam jesieni
palce bez dotyku nabierają cierpkości
głaszcząc co rano te same śniadanie
dzieciom wkładałam kanapki z nadzieją
że dzisiaj ich nie odbiorę
bo ty wracając z pracy staniesz obok
trzymając małe dłonie
po schodach schodząc dotykałam cieni
na zdjęciach pozostałych po Tobie
myśl wlokła się za mną dywanem
gdy otwierałam drzwi niepewna w sobie
stałam trzymając się ściany
kiedy listonosz nadawcę przeczytał
prawie zemdlałam upokorzona
strachem oczu którego nie znam
usiadłam na krześle przy kuchennym stole
naprzeciw ciebie i twego spojrzenia
pamiętam talerze dotknięte przez dłonie
te chwile wspólnego milczenia
(…)
nie wierzę!
Bóg usłyszał me słowa
Ty mnie nadal kochasz
wybiegłam rano na łąkę
stopami strącając rosę
zbierałam kwiaty marzyłam
łapałam motyle
całowałam ich skrzydła
czując anioły ich usta
opadając na trawy kwitłam
szczęśliwa
w nagości którą zawsze kochałeś
podczas pełni księżyca