powtarzając słowa Twego listu
nie widziałam nadejścia świtu
nie czułam nic
ani powietrza ani chłodu
ani ciała które nadal biegło
kiedy ja
stałam przy barierce mostu
przechylona czekałam
na chwilę
gotowa do skoku
***
zabrałam dzieci na plac zabaw
by dać im chwilę radości
patrzyłam jak beztrosko siedzą
na krzesełkach karuzeli
jak uśmiech twarz odziewa błyskiem anielim
jak się kręcą beztrosko
śpiewając piosenkę
z książeczki
od Ciebie
***
biegnąc minęłam budkę telefoniczną
usłyszałam dźwięk
zawróciłam
podniosłam słuchawkę
halo ? halo ?
nikt nie odpowiedział
tylko ten sygnał
swym martwy akompaniament
walił głośniej niż zużyte serce
słuchawka opadła a ja za nią
opierając plecy
o zimną szybę
***
weszły do domku ukrytym na drzewie
wśród liści i ptaków
przez małe okienko krzyczały
Mamo ! on jest wspaniały
Mamo ! chodź do nas
choć choć
ja patrzyłam machając do nich
z uśmiechem
jakże sztucznym
dla szczęścia
***
wbiegając w czerń parku dostrzegłam światełko
pod nim stała ławka może kamień
usiadłam oddech wstrzymując
zwiotczałam
wbiłam łokcie w kolana
objętymi rękoma ściskałam głowę
płakałam
spływające łzy zalewały usta
nie krzyczałam
choć krzyk rozsadzał mi płuca
***
przy wieczornej kolacji
długo żartowaliśmy z kanapki
która na przekór światu
spadła masłem do góry
była też kąpiel i słodkie dobranoc
po przeczytanej bajce spytały
o Ciebie
nie odpowiedziałam
zamykając drzwi spojrzałam
szepcząc
kochane robaczki do zobaczenia
po schodach zeszłam
już całkiem inna
martwa zimna
niedostępna
zamknięta w sobie
zabita tęsknotą
***
przekręciłam klucz od frontowych drzwi
przed nocą która nadeszła
chroniłam dzieci
one tak cicho spały
stanęłam zamknęłam oczy
słyszałam jak mnie żegnasz
zaczęłam iść
coraz szybciej
mijałam ludzi i domy
nagle poczułam
że biegnę
biegnę
po Ciebie
Kochany !!!