przy barze
oparte na tekturowych podstawkach
nie mówią
słyszane obok opadają pod krzesła
wdeptywane
nie oskarżają i nie wybaczają
stygną
spragnieni czekają na toast
jeszcze chwila
nim zapach frytek dotknie żołądek
jeszcze chwila
a miną skurcze drgającego oka
wszyscy poszli na papierosa
tam lepiej
w dymie nie widać pełnych zdań
wrzawa
wątki się snują pomiędzy kulami a światłem
rozdano etykiety
pozbierane ego milczy ściśnięte wargami
szeleszczą dłonie moneta spadła ożyły basy
zagrało
stukot krzeseł oznacza powrót
jest dobrze
wymiana pustego na pełnej jak zwykle ostatnie
…
znalazłem oczy patrzyły w ogień
próbowałem dotknąć tej samej iskry
nie zdążyłem
wyszła oparta o płaszcz mężczyzny
nie w czasie
zgasłem