zaiskrzył na twarzy
czy tylko grymas smutku
przybierający czasem kształt komika
na ekranie śmiechu tłumu ludzi
czy czasem przebłysk
jak u mędrca geniuszu
gościnnie zawitał na obliczu moim
gdy przyszłość układałem
niczym z wełny sweter
na drutach stalowych robiony
wyobraźnia kroki zakłóca
plącze rzeczywistość
uśmiech kieruję do lustra
w nim mój świat szeroki
kolorami tęczy utkany
i odbić dwa cienie połączone
złotymi kajdanami