leniwie podnosił ramiona, leniwie ramiona składał
zbliżała się szósta rano, wciąż tulę czoło do piersi
czas już ze mną nie walczył, on się ze mną pieści
jak inny potrafi być ranek, kiedy czuć przebudzenie
kiedy ktoś tak bliski sercu, zasypia koło ciebie
przestałam się bać, odważniej wdycham powietrze,
a świat pełen burz, oswaja chmury na wietrze
od kiedy mnie odnalazłeś wszystko się zmienia,
tam na lotnisku pogubiłam w lęku marzenia,
a Ty wijąc sieci pajęcze złapałeś me spojrzenie
wpatrzone w Ciebie w Twych oczu płomienie
obdarowałeś mnie wszystkimi stronami świata,
zapachami i smakami zbieranymi przez lata,
u stup ułożyłeś granice królestw nieznanych
lecz wszystko to nic, jesteś Ty, tu, Kochany
mój bohaterze, śpisz jak dziecię malowane
na twą twarzy patrzę o siódmej nad ranem
i nadziwić się nie mogę jak bardzo tęskniłam
jak warto było czekać, choć nie raz wątpiłam
dobrze że jesteś, że nie zapomniałeś, wróciłeś,
śpij kochany, kiedy wstaniesz opowiesz co śniłeś
ja to przytulę do ust i usta twoje przytulę
nadrobimy lata rozstania, jakby nie istniały w ogóle