że tak obeschliśmy
czy coś czuliśmy ponad czas
czy martwi zawsze byliśmy
pytania zbyt późno nabierają sensu
kiedy usta pełne nonsensu
milczą...
krępując płuc oddechy
do piersi przykładam ręce
spuchnięte serce wykładam
jak mięso w panierce
kosztuj...
tam gorycz z żalem zmieszana
zatruwa resztkę krwi
rozlanej w fragmenty ciała
opadłem...
słuch jakby bardziej tępy
odgrywa serialowe scenki
gdzieś na mieliźnie życiowej bajki
wplątanej w zerwane firanki
nad ranem...
kiedy dzwonek zamilkł
a drzwi otworzyli obcy
nie istniałem
żyjący...