nie chciał zostać ptakiem
dotknąć nieba małym palcem
biegając pomiędzy trawnikiem a trzepakiem
a piaskownicą z ulepionym zamkiem
i zamieszkać w szałasie spowitym jak gniazdo
nieopodal dziadkowego sadu
pełnego jabłoni i jabłecznika
czy nie marzyliśmy o byciu wiatrem
układającym chmury w obrazy pragnień
malowanych każdego dnia innym kwiatem
ust pełnych mlecznej czekolady
i lodów obrzuconych truskawkami
z sąsiedniego ogrodu
tonącego w motylach łapanych w siatkę
czy też rosą opadłą na siano tak świeże
jak chlebem babcinego pieca
pełnego rosołu pachnącego pietruszką
czekającego na małe ślady indian
i goniących ich kowboji
przy chatce z sienią zgiętą
od nadmiaru słodkiego winogronu
dziś patrząc przez szklane ramki
odgarniając siwe włosy, tęsknię
w myślach szukając błędów młodości
co tak bardzo spopielił duszę i serce
wyjmując marzenia z kartonowego pudełka
ukrytego przed codzienną niestrawnością
siedzę w bujanym fotelu i pytam
Czy ktoś choć raz w życiu
nie chciał odlecieć z aniołem…