taką strawę planuję na dzisiejszy wieczór
nie dokarmione myśli szaleją zalewając pokój
a Ciebie znów nie ma
kiedy rozwieszam pranie na sznurze żelazka
w wilgotnym szlafroku
czekanie
ono mnie połyka ustami błazna
jutro założę szpilki i wyjdę do miasta
szukać szczęścia pomiędzy neonami
zagubionej ulicy
po której chodzisz godzinami
może się spotkamy jak kiedyś
na ławce pod drzewami
co pierwszy raz kradliśmy ptakom pióra
w godzinie policyjnej
nierozpoznani