drzewem i klątwą w pajęczej pułapce
myślą miłością spojrzeniem tchnieniem
odeszłam kiedy na skraju jeziora stałeś
teraz na drugim brzegu liśćmi okryta
kołyszę jeziorem budząc uśpione fale
wysyłam ptaki z ziemi zerwane
jak zerwane w dłoni Twej nenufary
obca ziemia przygarnęła zmęczone stopy
gdy wędrówki ostatnie oddałam tchnienie
nie było Ciebie gdy się zmieniałam
w odchodzący dzień rozlany na niebie
patrzysz przed siebie patrzysz na mnie
nie znając imienia zbyt szybko odeszłam
czy rozpoznajesz cień na drzewach
uciekający od rozgrzanego powietrza
pragnę powrotu pragnę być kwiatem
mienić wszystkie kolory jesiennej aury
jak bardzo kocham słowem nie ogarnę
lekka i czysta odziana w nenufary