po raz setny albo pierwszy nie pamiętam
pachniał Tobą to wiem na pewno bo czułam
jak stałeś oparty o moje ramiona szepcząc
że kochasz dotykać mych włosów i spleciesz
z nich warkocz dłuższy od Nilu otulisz nim
każdą pustynię by ożyła choćby na chwilę
siejąc oazy pośród ziaren gorącego piachu
że usta choć daleko jedno niebo pieszczą
na mlecznej drodze w rajskim parku
idąc znajdziemy siebie pod małą planetą
naprzeciw zalanego chmurami wszechświata
pisałeś tam daleko pod arktycznym kołem
zimno wczoraj widziałeś zorzę stojąc na skale
że nieprędko wrócisz bo zima zbyt długa
a praca nie pozwala na częstsze pisanie
że zbierasz dla mnie fragmenty białych nocy
patrząc stęskniony w kubek gorącej herbaty
zaciskasz usta jakbyś całował moje palce
tak bardzo brakuje Ci dotyku ciepłoty
czekam zbierając litery rozrzucone na stole
popijając gorycz dnia codziennego
aż cień który stoi przy ramieniu pryśnie
zamieniając się w kochanka spełnionego