twoje wpatrzenie zawisłe na ustach
kiedy odgarniasz pęk włosów złotych
a wiatr po niebie je sennie rozrzuca
lubię gdy łąkę dłońmi idąc głaszczesz
z kwiatów strącając płochliwe motyle
na skrzydłach poranną rosę dźwigając
gonią pejzaże przemienione w chwile
lubię imię Twoje i ciało nagie przytulać
w błękitnych oczach rozsuwając obłoki
szukać rozkoszy i się w niej zapomnieć
płynąc do krainy bezkresnej błogości