znormalizowało życie
wypadkowa zdarzeń
mdli kolejny łyk niedosłodzonej kawy
nadgryzane paznokcie zaczynają boleć
na samą myśl o wyjściu z domu
każdy dzwonek każde pukanie każdy głos
zapędzają resztkę człowieczeństwa do szafy
od dawna nie noszę telefonu
za każdym razem gdy dzwonił wywoływał diabła
nocny spacer okazał się wybawieniem
zacieniona twarz mogła spokojnie oddychać
cisza w zamyśle ciągnąca ciało wzdłuż drzewa
uspokaja bijące serce
dziękuję nocy że zaczekała
aż zasnę w dwumetrowej przepaści