na dnie spokojnie leżeć
wzdychać
nie oddychać
dojrzewać
wśród rybich ogonów
czy może lepiej wisieć ?
kołysać drzew konary
szumieć
nie szeleścić
milknąc
wyciszając śpiewy ptaków
czy może lepiej zasnąć ?
w pachnącej pościeli
gryząc biel
oczekiwać czerni
tuląc
poduszkę zaczepioną o gwiazdy
czy może lepiej żyć ?
pchając dni do przodu
między sępy
i wilki
marząc
o spowiedzi Bogu
czy zmęczone mam oczy ?
coraz bardziej nie moje
niedotykany
usycham
chwytając brzytwę w dłonie