gdy chcąc spotkać się z ukochaną biegłem do ogrodu.
Zaczęło się zwyczajnie, zaczęło niewinnie
i z czasem jak kwiat rozkwitała przy mnie.
Ach! Gdybyście ją widzieli albo ją poznali
po chwili byście się zakochali jak ja.
Takiej drugiej na świecie nie ma,
o takiej kobiecie powstają wiersze, wielkie arcydzieła.
Te poranne romanse, wieczorne spotkania
aż serce samo wpadło w wir kochania.
Tęskniło, szalało. Ach! Czułem to! Czułem!
Z nią na zawsze zostać chciało.
Ukrywaliśmy tę miłość - tym bardziej słodsza była,
bardziej nas zbliżyła, bardziej nas kusiła.
Ja dla niej uchyliłbym nieba, poszedł do piekła
zabił jeśli trzeba - taki byłem zakochany.
Ona czule spoglądała, ubierała się dla mnie
przytulała, całowała.
I tak było do dnia pewnego
Gdy z kraju musiałem uciekać dla bezpieczeństwa swego.
Chciałem zabrać ją ze sobą, bałem się rozstania
chciałem by uciekła ze mną lecz... ona została.
I płonącej miłości został tylko cień,
miała słać listy, żaden nie dotarł po dziś dzień.
Jakiś czas później - wróciłem. Spotkaliśmy się.
Tak bardzo za nią tęskniłem.
Lecz była inna... Już nie ten uśmiech,
nie to spojrzenie była taka zimna.
Serce me pękło na pół się rozdarło
na widok jej obojętności nagle umarło.
Zapomniała jak uczucie we mnie rozpaliła
i jak było cudownie a teraz to zabiła... obojętnością
A przecież kochała...
Odszedłem z żalem. Nawet pozwoliła mi odejść.
Nie powiedziała słowa.
Stało się to czego się bałem. A przecież kochała...