gdy coraz więcej chłodu wstąpi na Ziemię
i czar marzenia pryśnie
Tęsknota zrzuci swą kurtynę
pokaże w okół pustkę
szarząc świat i kolorując jednocześnie
pozostawiając samotność
w bezkształtnym przemijaniu
Umrze przyroda,
Słońce nie będzie świecić tak wysoko i radośnie
Wiatr pokaże jak jest nadęty
dmuchnie prosto w twarz
by po chwili przeminąć w zapomnieniu.
A ja nadal będę siedzieć sam,
patrząc jak zmienia się świat
zza okna w mym pokoju
Jak znów umrze i potem odrodzi
w swych kaprysach wyglądając na wieczny.
I z każdą chwilą, przemijam coraz bardziej,
ze snem w sercu, który się nie spełni
z wiarą, która dawno wygasła.
Gdzie jest moje święte miejsce,
w którym wreszcie się odnajdę?
Czasem myślę by,
poszukać go,
w całkiem innym świecie...