leżąc nie oddychać
nie dotykać
jeszcze jakbym umiał latać
i znikać
przemijać
bez woskowych skrzydeł nie jestem Ikarem
nie uciekam
zostaję
tylko trochę inaczej spoglądam
ręce wyciągając i grając
do słońca
słyszę syreny lecz to nie boli
to nie wabi
płynę dalej do mojej Itaki
będąc krwią i wodą
przenikam między ziarnami
piasku i soli
kiedy śmierć nie jest radością a strawą
czekam
aż nasycę każdy fragment ciała
do upojenia
omdlenia
nie zaistnienia
na stałe