szukają wyjścia w dziurawych kieszeniach
i krzyk rozpaczy uderza o ścianę
a nad polami wisi mgła zwątpienia
która modlitwy do nieba unosi
w powietrzu czuć swąd tlącej się nadziei
a żywe tarcze placem gusenowskim
snują się skomląc słonecznych promieni
droga krzyżowa, na niebie się błyska
a nad lasami jęk rozpaczy płynie
tutaj numery żyją, bez nazwiska
tu cierpkie „aufstehen!” nigdy nie milknie
ileż tu marzeń los poronił w lesie
ile nadziei i wiary zabito
ile młodości, planów i uniesień
leży pod zimną granitową płytą
teraz żałobne pieśni wiatr roznosi
na chmurach lament niesie ciężki bagaż
smutku i żalu, o modlitwę prosi
za dusze ofiar poskładanych dla nas