Złotych wieków
Tych Czarnych szmat
Ich znaczenie trwa Tobie
Ciebie sobie mam w snach
We łzach wliczone są twe odejścia i powroty
Ucieczki gdy ich kroki tropiły nas tam
Gdzie nasz narkotyk
Nigdy nie znani choć świat nas wciąż pamięta
Potępia nas każda dusza
Ta święta i przeklęta
Nie jedna nam przynęta rany w oczach zostawiła
Nie raz brodziła w nich ta co drwiła
Czasem działamy jak maszyna
Metodyczni bez wyższych uczuć
Jednak dbamy by nie popaść ich mentalnemu zepsuciu
Oddanie nie raz potrzebie wiary i nadziei
W piersiach nasz znak
Trwa niosąc głos matki ziemi
Potworem dla innych legenda
Nie pytaj sam nie wiem, gdzie jutro będę się szwendał
Wciąż toczy się kolęda
Krzyk jak milczenie
Ciepło i chłód
Jak głód pośród nut
Dziecko Ojca
Gdzie twój Bóg?