co mówiłem wczoraj
kiedy siedzieliśmy na łące
wpatrzeni w góry
jak trzymałaś mnie mocno za rękę
tuląc głowę do głowy
…i chmury
co chwilę nad Tarnicą zmieniały kolory
rzeźbiąc na szczycie
Bieszczadzkie Dusioły
samotni pośród wrzosów i jagód
różańcem z rosy modliliśmy usta
a wiatrem była muzyka
melodią graną przez gusła
które co chwila z pobliskiej kapliczki
Najświętszej Panny Marii
rzucały owalne kamyczki
w strumień okryty
niemymi mgłami
z nami
pomiędzy i obok ciałami
kwiaty pachnące wołały motyle
a te bezszelestnie
z promieniami tańczyły
skrzydłami strącając pyłek
na miętowe włosy
na odkryte ramiona
które namiętnie całowałem
i pieściłem
znalezionym piórem anioła
moja białogłowa
czy już sobie przypominasz
patrząc dziś za drugiej strony góry
Biesa siedzącego na połoninach
między skałami
a szlakiem dla ludzi
którego szept
skradł niewinne okruchy
z twoich oczu
i duszy
zanim wyruszyłaś
w dalszą drogę podróży