była damą stojąc na pobliskim rogu
przeciskała marzenia przez szparę nadziei
żyła w pół martwa na skraju mierzei
codziennie malowała zmęczone oczy
rzadko widziała poranki częściej zachody
zawsze tę samą skórzaną nosiła torebkę
nie rozmawiała z byle jakim kawalerem
zbierała pieniądze jedząc pszenne suchary
kiedyś wierzyła lecz pozbyła się wiary
przyjechała z daleka kupiona za grosze
akcent miała miękki jak tanie biustonosze
ubiór schludny choć bardzo wymowny
pozwalał na lepiej smakujące lody
i lepsze marki lśniących samochodów
na premię za bicie bez powodów
kiedyś chciała uciec do domowej pieleszy
trzy noce za samą myśl bolały ją zęby
i twarz jakże zmienioną rano widziała
podnosząc wzrok żyć już nie chciała
próbowała wtedy po raz pierwszy
zasmakować ostrza błyszczącej żyletki
jednak na przekór los na nią działał
cudem niechcianym ktoś ją odnalazł
wreszcie nastąpił ten moment zbawienia
zamknięta w motelu wygasła i niema
zasnęła w ręku fiolkę tabletek trzymając
znaleźli ją rano dziwką nazywając
i nikt nie pomyślał że kobietą była
która jeszcze nie dawno kochać potrafiła
lecz życie jej malutkiego psikusa zrobiło
dało przyjaciół których nie było