krążące wokół pokruszonej lamy
cienka wstęga przecina dym
głaskając po skórze pożółkłe zmarszczki
na dnie filiżanki garstka kawy
rozwiewa aromat w pajęcze sidła
stare krzesło skrzypi dechami
budząc drzemiące od południa myśli
kolekcja zdjęć zasłania kolana
są dużo cieplejsze od zużytego koca
zazwyczaj wspomnienia spływają po płucach
w przeciętnym kaszlu prosto do serca
drwa starczy by nie zamarznąć
w rogu pokoju rękawiczki drzemią
mróz niedługo zawita na oknach
malując w oczach popękane marzenia
doszła do mnie kilka lat temu
w bólach stawów zesztywniałych kościach
nie wierzyłem że we mnie istnienie
przytulając do piersi malutkie wnuczęta
lecz lustro nie kłamie będąc obojętne
prawdę dnia jutrzejszego opowie
po jednej godzinie wyrywając z życia
powoli układa me ciało w grobie