Wiadomość o śmierci przyjaciela
nie jest czymś łatwym do przełknięcia w całości,
zwłaszcza w swoje własne urodziny.
Wiesz, Piotrze,
właściwie nie zostało tak wiele do zrobienia,
kiedyś mi mówiłeś, że wiek zagrał swoje.
Kiedy już nie patrzymy za siebie, wiemy,
że przyszedł czas dzielenia nieboskłonu na pół,
decyzji, które trzeba zostawić samym sobie
albo innym korowodom lotu po gryfie.
Właściwie zawsze było nam obojętne
W jaki sposób włóczyć się po świecie,
wszystkim opowiadać, jaki to z ciebie typ samotnika –
powoli zastygać we własnym poplątaniu.
Tylko czasami przydarzały się marzenia,
by nie opadły ręce
podczas układania martwego horoskopu na jutro.
Tylko głuchy telefon przywoływał nas do porządku,
a w słuchawce drżał jakiś wykrzyknik.
Wiadomości wyły niczym pustynny kojot,
wiadomości od czasu do czasu,
od bardzo wytrawnego złodzieja.
Wiesz już, Piotrze,
śmierć może wszystko,
nawet (według zasad życia)
przebić ten krótki, bezsensowny skowyt
w arii na jedną strunę.