na wieczorne spacery
tam tylko noc i zło
po ławkach się wspina
zabierasz parasol jako przyjaciela
bo wiesz że niebo
zbyt często płacze
nikt tam za tobą już nie czeka
prócz pustych ścieżek
którym się zwierzasz
i niemych świadków
ukrytych w zmilczeniach
czasem widzę jak wracasz
z opuszczoną głową
wtedy wiem
że już nie zaśniesz
w pustej kuchni zamknięta ze sobą
i paczką chusteczek
na oścież otwartą
pewnie ciężko oddychasz
chciałbym ci pomóc
lecz zbyt długie
dzielą nas ulice
jak na tak krótkie chwile
pozbierane przez życie
więc proszę wybacz
że jestem tylko
twoim teatrem
i wiernym widzem