ty nigdy nie jesteś przy mnie, zwielokrotniona.
Następny dzień jest lepki.
Opowiada o krainach fajerwerków,
gdzie powietrze ciężkie i skomplikowane
niczym labirynt dla polnej myszy
oraz o tym, że nigdy mnie tam nie zabierze.
Piszę – jeszcze piszę,
ty nie wyrywaj mi pomysłów.
Żyję jak potrafię, niepewny
palącej granicy życia i śmierci.
Oddaję ci się cały, codziennie, niczym
otwarty właśnie list od lowelasa,
przysypany bielą naskórków, wytyczony trasą
przez wypadające zbyt często zęby i włosy.
Piszę jednak –
rozpoznaję w tym czas i to coś,
co inni nazywają przemijaniem, choć świty i zachody
to tylko małe ziarna, z których nigdy nie wyrosną
zdarzenia.
( Tak realny koszmar nie śni się codziennie ).
Nie ma co opisać –
zwielokrotnione echo.
Trzeba znieść z piętra do piwnicy, z zapytaniem
gdzie postawić, by nie zawadzała,
kolejną modlitwę o tło.
Wszak, już jakiś czas temu,
dziwak się wyprowadził.