uparte drążenie struktury mojego języka
Koncept recenzji błyszczy pozytywną metafizyką i negatywem znaku
miejscami wręcz do bólu
egzystencjalnym
Uskrzydlone arkusze zdychają śmiercią naturalną
na pohybel tym
co mylą popularność z wartością
Alpinizm w blasku pękającego poranka
( tak mu dopomóż zastępie przychylnych haków )
zakotwicza w symbolu
zalatuje stęchlizną
po raz wtóry przepoczwarzony w magię bilboardu
Kręta ścieżka na stromą ścianę góry Parnas
zimowe wejście najtrudniejszym szlakiem
klucz niedogodności co burzy bliźnim spokój
( recenzent chciałby tak płynąć wiecznie
by niczego nie czuć w nogach )
znać port co uskrzydla
to co jeszcze raz oderwie się od skały
Szczęście opuściło skrzydło
bo pomiędzy
okrakiem
ofiara nie zgadza się na ofiarę
( porządek rozumie po swojemu )
Dobrowolnie
bez łez i dramatycznych gestów
w aurze ceremoniału
gdzie ostrza rytualnych czekanów i linie lin połyskują przerażająco
humanizm wszedł za wysoko
i nie w tym kierunku by postawić na bogów tej góry
Tak mu dopomóż prymacie wyższej idei
Gdzie bogowie mają jeszcze czym oddychać
człowiek ma się gdzie podziać