w dłoniach ukryję
by nic nie u czknęło
z jej świeżości
a kiedy wstaniesz
i zaspana podejdziesz
przytulę się z nią
w twojej nagości
dojrzewają rumieńce
porannym mirażem
jesiennego koloru
na tle otwartych okien
głęboki wdech
pochyla usta nad wilgotną piersią
dotknij
powiek mych
nim z mgłą się rozwichrzą