iluzji
kamienie za mną
cięższe
lecą szybciej
dlatego jeszcze mogę popatrzeć
na znikającą
przyszłość
za jej ramieniem
wykrzyczeć
przeszłość
skakanie pomiędzy planetami
Wenus
a Jowisz
czasem zdarzy się że i
księżyc
staje się
niebezpieczne
dla kruchych lunatycznych więzi
mających zapach mięty
usta
tak je pamiętam
gubię drobne
nie dobrze
bo mogę zatonąć
w drodze do Hadesu
a tam przecież
czekają
wszyscy stojący z poza marginesu
pytań
i odpowiedzi
milczę
wypłukany wiatrem
krwawię
dłonie zaciskając na szyi sensu
niebezpiecznie
ale dobrze
kusi mnie cisza
fioletowa od pigmentów
wszczepionych w twarz
widzianą
co rano
nieustannie promienie drgają
kadzidłem
oddycham ciężarem dymu
stosów
zaprzepaszczonych wierszy
ale
to nie szkodzi
i tak zamierzałem odpocząć
na pomoście
pod upadłą brzozą
tą
zdumioną że świat biało-czarnym
karmiony jest
kolorem
i sokiem
z planetarium
zawieszonego morza
przestrzeni
pod którą rozkładam
przemoczone
rzęsy
nie pytaj
proszę
czemu