w mojej głowie
dzikie konie
przez betonowe miasto
kopyta kalecząc
rżą ogłuszone
dźwiękiem syren
kule na oślep lecą
skóra rozerwana
krwią po ścianach maże
drutami szyje związane
kopyta pętane nożem
na wzgórzu
stoi biały ogier
czeka
aż stado wyzdycha
wówczas nadejdzie
ta chwila
kiedy
razem odwiedzą
zielone pastwiska