Ty i ja
przy każdym kroku
taniec dwojga baniek na fali
Niesprawny wymyk
z nieodliczonych jeszcze miesięcy
które nie maja w zwyczaju
mówić przez sen
Cóż
mamy od pięciu lat te same współrzędne
nijak nie wykazujące żadnych różnic
w przekraczaniu nieczynnych pięter
w zadyszce na drugie piętro
Więc cóż w tego
że znów pokonam rozpulchnioną na powiekach noc
niewprawnie rozrzucone kreski kalendarza
który rozdaje nam nadzieję
niczym fortunę dla ubogich
Cóż
to coś więcej
niż tylko czuwanie tuż przy twej uśpionej twarzy
Obserwuję niepojęte
To
co przemilczymy aż do końca
to nie ma być ostateczna gotowość
na naszą starość
bo nawet ty w nią nie wierzysz
nawet ja
w samej rzeczy