W tej scenerii czuję się anonimowa, nie musząc życzyć dobrego wieczoru przechodniom, uśmiechać się nieszczerze... Taka noc zaciemnia ludzkie twarze, pozbawia emocji, odczłowiecza. Można w spokoju pobyć z samym sobą. Udawać swój własny cień, karykaturę, odbicie... Tak prosto rozmyślać o ukrytych pragnieniach, marzeniach, dziwactwach zaplątanych w umysł. Nie widać wstydu, rumieńca na twarzy. Nie czuję karcących spojrzeń i potępiających gestów.
Mogę tak iść. Bezbarwnie, niewidzialnie, po ziemi, czekając na pierwszy śnieg.
ps. to taki mały fragmencik....