szmaragdowych błysków
i skrawków chlorofilu
przechadzam się
czekając na deszcz
spragniona odnowy
zbawiennego orzeźwienia
wyglądam kropli
w stanie nieważkości
i łaknę
jak ziemia po suszy
wśród rudych drzew
spływa na mnie
wyczekiwana fala
katharsis
zrzucam napięcie
skrępowanie
wreszcie czując
ulgę