Nie wspominaj
Nie oceniaj
To ma wina
Moje życie
Me wybory
Błędne tory
Orszak pokory
A w nim konie
Rwą kopyta o kolczasty bruk
Nie ma snów
Brakło cnót
Cóż bym mógł?
Prócz kilku słów
Niemych nut
Brak mi tchu
Nie ma kto zabić
Cóż poradzić?
Samotnością się dławić
Nie próbuj mi doradzić
Póki nie zrozumiesz, co w mych oczach
Nie potrzeba mi proroka
Dla kresu żywota
Nie mam odwagi na tchórzostwo
Sił na wdech o poranku
Nie ma też iskry w żadnym zakamarku
Nie jestem częścią, tych kochanków
Nie jestem też, tym co w zwierciadle
Jestem cieniem, wprost z niebios diabłem
Nic nie powiem bo nie kłamię
Nic nie zrobię, wszędzie dranie
Nie pokocham, nie mi dane
Więc nie jestem żyw
Tylko pełzam po podłodze
Nie pogodzę
Co na drodze
Upadły czarodziej
Ku przestrodze
Mówię jedno
Nie zawracaj ślepo w dal
Zostaniesz sam
Jak ja trwam
Bez skupienia mój stan
Tyle brudnych w mieście bram
Ja to znam
Jak tu i tam